W 1994 r. w Rwandzie, małym położonym w centralnej Afryce państwie doszło do masakry ludności wywodzącej się z plemienia Tutsi. Rzezi dokonali głownie bojówkarze z nienawidzącego Tutsich plemienia Hutu.
Rozlew krwi był punktem kulminacyjnym narastającego od wieków konfliktu pomiędzy przedstawicielami obydwu grup. Spór toczył się o władzę i przywileje społeczne, a zaostrzył się w 1993 r., kiedy przy udziale społeczności międzynarodowej zawarto porozumienie dające ludowi Tutsi władzę do czasu przeprowadzenia powtórnych wyborów. Wcześniej po wielu wiekach dominacji plemienia Tutsi wybory wygrali przedstawiciele Hutu.
![]() |
Bojówkarze Hutu, kadr z filmu |
Zawarte w sierpniu 1993 r. ustalenia były nie w smak przedstawicielom Hutu, którzy przy użyciu pozostającej w ich rękach stacji radiowej zaczęli nawoływać swój lud do gromadzenia broni i rozpoczęcia krwawego odwetu przeciwko Tutsi.
Akty ludobójstwa rozpoczęły się dnia 6 -7 kwietnia 1994, kiedy to zestrzelono prezydencki samolot z prezydentem Habyarimaną na pokładzie. Jego prywatny samolot zniżał się już do lądowania w Kigali, gdy nagle uderzyły w niego dwie rakiety. Prezydent Rwandy i także obecny w samolocie prezydent Burundi zginęli na miejscu. To był początek trzymiesięcznej rwandyjskiej gehenny.
Zabójstwo prezydenta dało sygnał wojsku i Interhamwe (organizacja Hutu) do wyjścia na ulicę. Jeszcze nocą tego samego dnia miejsce miały pierwsze zabójstwa. Bojówki rozdawały skrzynki z alkoholem, aby zachęcić mężczyzn do walki. I tak Hutu zaczęli zabijać swoich sąsiadów. Palenie domów. Gwałcenie kobiet i dziewczynek, często przez żołnierzy zarażonych wirusem HIV. Rozbijanie noworodków o ścianę. Rozcinanie brzuchów ciężarnych. Zabijanie dzieci na oczach matek, znieważanie żon przed mężami. Okaleczanie, obcinanie kończyn. Pościgi, ciosy w plecy. Masakry w kościołach, szkołach i szpitalach, gdzie tysiące osób próbowało znaleźć schronienie. Wrzucanie granatów do pomieszczeń pełnych ludzi. Dekapitacje. Sprawdzanie, ile ludzkich czaszek może przebić pojedynczy pocisk. Świat widział to już wielokrotnie. Świat już w tym punkcie był. Tym razem jednak działo się to nie tylko przy akceptacji społeczeństwa, ale przy jego aktywnym w tym udziale. I milczeniu świata.
Na ulicach ustawiono setki blokad, gdzie sprawdzano karty identyfikacyjne. Przy każdej blokadzie leżały martwe ciała, które wieczorami były w ciężarówkach wywożone do masowych grobów. Zapis „Tutsi” w dowodzie równał się wyrokowi śmierci. Dziesiątki tysięcy ciał zostało wrzuconych do rzek, szczególnie największej – Nyabarongo. Wiele osób, zwłaszcza kobiet, wolało popełnić samobójstwo skacząc w toń, niż stać się ofiarami gwałtów i maczet. Po kilku tygodniach ludobójstwa akweny wodne były pełne trupów. Mieszkańcy sąsiednich państw przestali jeść ryby, które ,,żywiły się ludzkimi zwłokami”.
To ludobójstwo było częścią polityki rządzącej grupy. Hutu i Tutsi są tej samej rasy, mówią tym samym językiem (Kinyarwanda), dzielą wspólną historię, kulturę i katolickie wyznanie. Od wieków żyli w tych samych wioskach, na tych samych wzgórzach. A jednak zwykli Hutu zaczęli mordować swoich sąsiadów, przyjaciół, a czasem nawet małżonków. I być może to jest najbardziej przerażające, bo tym właśnie wydarzenia w Rwandzie różnią się od innych ludobójstw. Tamte dokonywane były przez wyszkolone służby na obcych ludach. To przeprowadzone było głównie przez cywili.
Gdy tylko wiadomość o rozpoczęciu ludobójstwa dotarła do kierownictwa RPF - Rwandyjski Front Patriotyczny, rozpoczęli oni potężną ofensywę w kierunki Kigali. Po około 12 tygodniach, rebelianci pobili prawie czterokrotnie większe siły Armii Rwandyjskiej i Interhamwe i opanowali znaczną większość kraju, wywołując exodus około trzech milionów Hutu bojących się odwetu. Doświadczone, karne i zdyscyplinowane oddziały dowodzone przez zdolnego dowódcę Paula Kagame w połowie lipca 1994 zatrzymały ludobójstwo.
Paul Kagame jest od roku 2000 prezydentem Rwandy, a Rwandyjski Front Patriotyczny jedną z głównych sił politycznych w kraju.
Akt ludobójstwa trwał od 6 kwietnia do lipca 1994. W zbrodniach wzięło udział ok. 30 tysięcy bojówkarzy, ale też zwykli ludzie z Hutu, którym nakazano mordowanie swoich sąsiadów z Tutsi. W rezultacie za pomocą broni oraz maczet wymordowano ok. miliona osób z Tutsi w całym kraju.
Milion ludzi w sto dni. Daje to 10 tysięcy dziennie, 417 na godzinę, 7 osób zabitych każdej minuty. Morderstwo co osiem i pół sekundy. Takie było tempo ludobójstwa w Rwandzie.
Tekst pisany na żółto są to fragmenty tekstu autorstwa Pana Michała Staniula – oryginalny, cały artykuł przeczytasz tutaj.