Strony

niedziela, 22 października 2017

Namibia 1904

Autor tekstu: Michał Staniul


Niemieckie obozy zagłady kojarzą się nierozerwalnie z II wojną światową. Tymczasem kilkadziesiąt lat wcześniej, z dala od Europy, Niemcy przeprowadzali eksterminację dwóch afrykańskich ludów. Nie znali litości. Zabijali kobiety i dzieci, a naukowcy eksperymentowali na więźniach. Oto historia zapomnianego ludobójstwa, o którym nasi sąsiedzi najchętniej by zapomnieli. 






Wyrzucić gospodarza 


W drugiej połowie XIX wieku wokół niemieckich miast zaczęły wyrastać slumsy. Cesarstwo było przeludnione. - Jeśli tego nie rozwiążemy, państwo zatrzyma się w rozwoju - ostrzegali naukowcy. Potrzeba było nowej przestrzeni życiowej, Lebensraum, jak określił to etnograf Friedrich Ratzel. 

Niemcy uznali, że najlepszym wyborem będzie Afryka Południowo-Zachodnia, dzisiejsza Namibia, którą od 1884 roku uważali za swoją kolonię. Jedynym problemem było to, że miała już swoich mieszkańców. 
Mimo suchego klimatu, w Namibii znajdowało się wiele terenów idealnych do hodowli bydła. Zasiedlało je kilkanaście plemion liczących łącznie 200 tys. ludzi. Nie wszystkie żyły ze sobą w pokoju. Niemieccy osadnicy postanowili to wykorzystać. Do wioskowych wodzów, zwłaszcza tych z największego ludu Hererów, ruszyli cesarscy dyplomaci. Proponując im towary i pomoc w walce z rywalami, krok po kroku wykupowali od nich coraz większe obszary. Afrykanie, postrzegając własność prywatną zupełnie inaczej Europejczycy, nie przypuszczali, że sprzedają właśnie swoją ojczyznę. 
Pokojowa metoda przejmowania kraju nie podobała się jednak wielu Europejczykom. Była zbyt powolna. W ciągu piętnastu lat do Namibii przybyły zaledwie cztery tysiące białych osadników. Niemcy nie mogli się nadziwić: jak to, płacimy tubylcom za ziemię we własnej kolonii? 

Najbardziej drażniło to żołnierzy Schutztruppe. Wielu z nich planowało zostać w Afryce po skończeniu służby i założyć wielkie gospodarstwa. A do tego potrzebowali dużo wolnej przestrzeni. 

Sytuacja Hererów z roku na rok się pogarszała. Gdy epidemia księgosuszu zdziesiątkowała ich bydło, Niemcy zaoferowali wysokooprocentowane pożyczki. Wkrótce w ramach należności zaczęli zabierać im pola i bydło, a ich samych zmuszali do poddańczej pracy. Przy okazji często dopuszczali się morderstw, a jeszcze częściej gwałtów. Jednak tubylcy rzadko szli do sądu ze skargą. Przed trybunałem świadectwo jednego białego równało się zeznaniom siedmiu Afrykanów. 

Prasa w Niemczech ironizowała, że żołnierze po powrocie do domu przemalowują swoje żony na czarno, by nadal robić to, w czym tak zasmakowali - bezkarnie chłostać i gwałcić murzyńskie niewolnice. 

źródło: wikipedia



Starcie

Wojskowi coraz mocniej naciskali, by pozbyć się Hererów. W ryzach utrzymywał ich już tylko gubernator Theodor Leutwein, zwolennik "bezkrwawego kolonializmu". W 1903 roku musiał jednak udać się na południe kolonii. Ekstremiści w armii czuli, że lepsza okazja się nie nadarzy. Szybko nakreślili plan: tubylców trzeba pojmać i zamknąć w rezerwatach, a ich ziemie przeciąć linią kolejową. Afrykanie domyślili się, co nadchodzi. Uznali, że trzeba działać.
12 stycznia 1904 hererscy wojownicy zaatakowali farmy w okolicach miasta Okahandja. Tego Niemcy się nie spodziewali. Hererowie zamordowali ponad stu żołnierzy i rolników, wielu bardzo brutalnie. Samuel Maharero, przywódca buntowników, nie chciał jednak wywoływać wojny. Zakazał swoim ludziom krzywdzenia kobiet oraz dzieci i czekał na reakcję gubernatora.

źródło: https://dirkdeklein.net/category/namibia/

Gdy wieść o masakrze dotarła do Europy, w Berlinie zawrzało. Prawicowi politycy zażądali, by cesarz natychmiast wysłał do Afryki posiłki. Rebelię trzeba zmiażdżyć - krzyczeli. Atmosferę podgrzewała prasa. Gazety drukowały karykatury czarnych diabłów gwałcących białe kobiety. Dziennikarze pisali o "wojnie ras". Luetwein próbował uspokoić sytuację, lecz nikt go już nie słuchał. Do kolonii płynął właśnie jego następca, generał Lothar von Trotha. Wcześniej zwalczał powstańców w Niemieckiej Afryce Wschodniej i Chinach. Teraz w pamiętniku wyjaśniał, jak stłumi nową insurekcję: "Utopię ją w potoku krwi i pieniędzy". 
Tymczasem około 50 tysięcy Hererów zgromadziło się na płaskowyżu Waterberg, ostatnim przystanku przed Omaheke - pustynią Kalahari. Liczyli, że tam doczekają pokoju. Nie wiedzieli jeszcze, że Niemcy nie mają zamiaru z nimi rozmawiać. 



Hendrik Witbooi
Byle do wody 


W czerwcu do Afryki Południowo-Zachodniej dotarły ostatnie oddziały z Europy. Von Trotha miał do dyspozycji 14 tysięcy żołnierzy i kilkadziesiąt armat. W sierpniu przeszedł do ataku. Pod Waterbergiem Niemcy otoczyli wroga z trzech stron. W dwa dni zabili niemal pięć tysięcy Hererów. Afrykanie rzucili się do ucieczki. Jedyna droga odwrotu, tak jak zaplanował von Trotha, wiodła prosto w paszczę Kalahari. Żołnierze przez parę dni ścigali Hererów, ale w końcu zrezygnowali. 

W październiku Niemcy całkowicie odcięli pustynię od reszty kolonii. - Lud Herero musi opuścić ten kraj. Jeśli tego nie zrobi, przekonam go armatami. Każdy Herero, który znajdzie się w obrębie niemieckiego terytorium, uzbrojony czy nie, z bydłem lub bez, zginie. Nie oszczędzę kobiet ani dzieci - ogłosił niemiecki dowódca. Osadnicy przyjęli te słowa jako Vernichtungsbefehl - rozkaz eksterminacji. Tubylców schwytanych przy próbie powrotu do rodzinnych wiosek rozstrzeliwano lub wieszano na drzewach. Żołnierze regularnie gwałcili pojmane kobiety. Potem mordowali je lub zostawiali na pustyni. 
Samuel Maharero- wikipedia

Ocaleli spod Waterbergu przeżywali katusze. Temperatury na Kalahari przekraczały w dzień 40 stopni Celsjusza. Niebo uparcie odmawiało deszczu. Co gorsza, Niemcy celowo zatruli część studni. Jedynym ratunkiem dla uchodźców było przejście Omaheke i dotarcie do brytyjskiego protektoratu Beczuany (dziś - Botswana). Tam mogli dostać azyl i pomoc. Udało się to tylko 1500 z nich. Kilkanaście tysięcy zmarło po drodze z głodu, pragnienia i chorób. Wielu desperacko próbowało dokopać się do wody. Ludzkie szkielety znajdywano później na dnie ponad 10-metrowych rowów. 




Zabójczy wyzysk 


Z czasem zwykli Niemcy poczuli niesmak. Owszem, chcieli stłumienia rebelii. Ale nie w taki sposób. Okrucieństwo von Trothy ośmieszało ich w oczach świata i zrównywało z Belgami, którym ciągle wypominano niedawne zbrodnie w Kongu. Niemieckie ulice zapełniły się protestującymi. Również z kolonii docierały słowa niezadowolenia. Krótko po bitwie pod Waterbergiem za broń chwycił lud Nama. W rezultacie w Afryce Południowo-Zachodniej brakowało rąk do pracy.
Politycy postanowili upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Oficjalnie odwołano rozkaz eksterminacji, co uspokoiło opinię publiczną. Jednocześnie rozpoczęto masowe aresztowania wszystkich pozostałych przy życiu Hererów i Nama. Pojmanych wsadzano do bydlęcych wagonów i wywożono do obozów koncentracyjnych w Luderitz, Swakopmund, Okahandja i Windhuk. Tam ludobójstwo miało dalszy ciąg.
Warunki w obozach były fatalne. Wycieńczeni Afrykanie żyli stłoczeni namiotach z podartych szmat i szałasach z drewna i tektury. Do jedzenia dostawali zazwyczaj tylko suchy ryż, którego często nie mieli jak ugotować. Obozy leżały bardzo blisko oceanu. Podmuchy atlantyckiego wiatru torturowały przywykłych do ciepłego klimatu jeńców, którym do okrycia dawano co najwyżej koc. Choroby zbierały obfite żniwo.
Wszystkim więźniom - od trzech do pięciu tysięcy w każdym obozie - Niemcy przydzielili numer wykuty na blaszce zawieszonej na szyi. Zakutych w łańcuchy zmuszali do katorżniczej pracy przy budowie rezydencji, budynków administracyjnych, sklepów i linii kolejowych. Popędzani przez nadzorców ze sjambokami, skręcanymi biczami z hipopotamiej skóry, niewolnicy harowali od świtu do zmierzchu. Umierali tak często, że Niemcy - ciągle skrupulatnie prowadząc rejestr - wydrukowali na zapas tysiące certyfikatów stwierdzających zgon z wyczerpania. W dokumencie dopisywali potem tylko płeć, wiek, numer i "pracodawcę" denata. 
Wielu jeńców "wypożyczano" niemieckim przedsiębiorstwom, które wyłożyły pieniądze na wojnę z rebeliantami. Lenz & Co, kolejowy potentat ze Stettina (dziś - Szczecin), w 1906 roku dostał dwa tysiące niewolników do pracy przy kładzeniu torów na południu kolonii. Były wśród nich kobiety i sześcioletnie dzieci. Po siedmiu miesiącach firma zgłosiła administracji, że potrzebuje nowych robotników. Ponad 1300 z dotychczasowych już nie żyło. 


źródło: wikipedia


Obraz przyszłości 


Jeden z obozów różnił się od pozostałych. Ukryty przed wzrokiem ciekawskich ośrodek na Rekiniej Wyspie w Luderitz nie służył przymusowej pracy. Zwożeni tam Nama byli zbyt wyczerpani, by unieść kilof czy łopatę. Znaleźli się w tym miejscu w zupełnie innym celu. Wszyscy mieli po prostu umrzeć. Rekinia Wyspa była pierwszym w historii niemieckim obozem zagłady. 
"Nie ma żadnego powodu, by Nama istnieli", otwarcie twierdziły kolonialne gazety, gdy poddani króla Hendrika Witbooi rozpoczęli rebelię. Powstanie zagaszono w ciągu roku, a władca zginął w jednej z bitew. Za nieposłuszeństwo spotkała ich kara - ostrzeżenie dla pozostałych.
Żołnierze niemal codziennie wyładowywali na bocznej plaży wóz pełen wychudzonych ciał. Gdy nadchodził przypływ, zwłoki stawały się pokarmem dla rekinów. Ale nie był to jedyny sposób pozbywania się martwych. 
Na przełomie wieków Europę opanowała obsesja studiów nad rasami. Szanowani naukowcy wykorzystywali każdą sposobność, by "udowodnić" wyższość białego człowieka. Rządy chętnie finansowały badania, które dostarczały wielu wymówek dla kolonializmu. Niemcy, do podboju świata przyłączyli się później od innych potęg i szybko nadrabiali zaległości w tej kwestii. Na początku XX wieku byli już światowymi liderami w rasowych teoriach. "Czaszka Murzyna" stała się pomocą naukową na każdym uniwersytecie, od wydziału biologii po katedrę historii. Profesorowie, domorośli antropolodzy i ekscentryczni kolekcjonerzy marzyli, by zdobyć chociaż jedną. 
Handel częściami ludzkiego ciała przekształcił się w dochodowy biznes. Zwłok nie brakowało, a władze kolonialne przymykały oko na wszystko. Strażnicy wysyłali więc do Europy całe szkielety, pojedyncze kończyny, głowy w formalinie i zakonserwowane organy. Do oczyszczania kości często zmuszali niewolników. Proceder był tak powszechny i akceptowalny, że wyprodukowano pocztówkę, na której widać mężczyzn pakujących przygotowane czaszki do skrzynki. Do Niemiec trafiły trzy tysiące takich "rekwizytów", głównie z Rekiniej Wyspy. 
Wielu niemieckich naukowców osobiście pojawiało się w obozie śmierci, gdzie mogli robić co im się podoba. Lekarze, antropolodzy i eugenicy sterylizowali więc więźniów i celowo zarażali świnką, tyfusem i gruźlicą. Bez oporów przeprowadzali badania na uciętych głowach jeńców i sprawdzali, czy mózgi Nama wyglądają tak samo, jak mózgi białych. Swoje wnioski chętnie zamieszczali w książkach. 
Jednym z najbardziej wpływowych badaczy, którzy przybyli na Rekinią Wyspę, był antropologEugen Fischer. Obserwując dzieci zrodzone z gwałtów białych mężczyzn na tubylczych kobietach uznał - bez żadnego przekonującego dowodu - że wszystkie były mentalnie i fizycznie słabsze od swoich ojców, a jednocześnie mocniejsze od matek. Refleksje na ten temat zawarł w "Zarysie ludzkiej dziedziczności i rasowej higieny". 
Badania Fischera zrobiły na Niemcach tak duże wrażenie, że w 1912 roku we wszystkich niemieckich koloniach wprowadzono kategoryczny zakaz wiązania się z miejscowymi. 
Dwanaście lat później uwięziony działacz nazistowski skończył pisać książkę, która w wielu miejscach czerpała garściami z teorii z "Zarysu". Zatytułował ją "Mein Kampf". 



źrodło: wikipedia


Numer na szyi 


W 1908 roku ludobójstwo dobiegało końca. Socjaldemokraci w Reichstagu coraz głośniej dopytywali się, co tak naprawdę dzieje się w kolonii. Hererowi i Nama byli tak osłabieni, że nie stanowili żadnego zagrożenia. Trzymanie ich w zamknięciu mijało się z celem. 
Według statystyk prowadzonych przez Niemców średnia umieralność w obozach sięgnęła 45%. Konzentrationslagern na Rekiniej Wyspie żywy opuścił jednak zaledwie co piąty więzień. 
Czteroletni koszmar przetrwało tylko 15 z 80 tys. Hererów. Populacja ludu Nama zmniejszyła się o połowę - do dziesięciu tys. Ich ziemie rozdano Niemcom. Ocalałych przydzielono białym osadnikom jako służących i robotników. Każdy Herero i Nama powyżej siódmego roku życia musiał nosić na szyi tabliczkę ze swoim numerem. 
W 1933 roku Adolf Hitler mianował Eugena Fischera rektorem najstarszej berlińskiej uczelni, Uniwersytetu Fryderyka Willhelma. Jego podopiecznym został młody lekarz Josef Mengele, którego więźniowie obozu Auschwitz-Birkenau mieli wkrótce nazwać "Aniołem Śmierci". 



Zapomniana rzeź 


Dziś w Namibii trudno znaleźć ślady wydarzeń sprzed wieku. W prawdopodobnym miejscu obozu w Swakopmund postawiono supermarket. Na Rekiniej Wyspie funkcjonuje pole kampingowe. Nieopodal stoi pomnik wzniesiony ku czci... niemieckich żołnierzy, którzy zginęli tłumiąc powstanie.
Jedynym subtelnym przypomnieniem dawnych zbrodni są numery widoczne na licznych budynkach, chociażby siedzibie dzisiejszego parlamentu: 1905, 1906, 1907, 1908. To daty powstania tych obiektów. Daty, które mówią, że wznosili je niewolnicy.
Co się stało z pamięcią o pierwszym ludobójstwie dwudziestego stulecia? 
W 1915 roku Związek Południowej Afryki (dziś RPA) najechał na Afrykę Południowo-Zachodnią. Chociaż kolonia zmieniła właściciela, Niemcy zachowali swoje gospodarstwa i firmy. Dla czarnej ludności kolejne dekady były okresem dyskryminacji, apartheidu i wojny domowej. Nikt nie miał czasu i siły, by zajmować się przeszłością. Teraźniejszość bolała wystarczająco. 
W 1990 roku, po ponad 30 latach wojny z RPA, Namibia uzyskała niepodległość. Herero i Nama nigdy nie podnieśli się po tym, jak przetrącono im kręgosłupy. W nowym państwie mieli niewiele do powiedzenia. Młody kraj zmagał się z setkami problemów, i to znacznie bardziej palących, niż wspomnienia ubogiej mniejszości. 
Dziś doszła do tego polityka. Rząd w Berlinie przekazuje Namibii kilkanaście milionów euro pomocy rozwojowej rocznie. W kraju mieszka 30 tysięcy Niemców, część jest biznesową elitą. Niemal dwa razy tyle niemieckich turystów przyjeżdża tu każdego roku na wakacje. Pragmatyzm nakazuje, by nie przypominać im podczas urlopu, że Holocaust wcale nie był pierwszym ludobójstwem, którego dokonał ich kraj. 

Tekst ukazał się po raz pierwszy w serwisie KONFLIKTY.WP.PL 

czwartek, 18 sierpnia 2016

Sabra i Szatila - IX 1982

Tekst: https://pl.wikipedia.org/wiki/Masakra_w_Sabrze_i_Szatili

Masakra w Sabrze i Szatili (arabski.: صبرا وشاتيلا) została dokonana na palestyńskich uchodźcach w dniach 16-18 września 1982 roku przez libańskie maronickie oddziały (zwane również „chrześcijańską milicją”) pod dowództwem Elie Hobeiki. Odbyło się to za pełnym przyzwoleniem dowództwa izraelskich sił zbrojnych, których jednostki interwencyjne w południowym Libanie otoczyły obozy uchodźców palestyńskich krótko przed masakrą. Liczba ofiar oceniana jest na 700-3500, z czego większość stanowili starcy, kobiety i dzieci.



http://wiadomosci.onet.pl/religia/sabra-i-szatila-milczenie-znakiem-zgody-na-rzez/71pkr

Nazwa „Sabra” odnosi się do ubogich okolic Zachodniego Bejrutu, sąsiadujących z obozem uchodźców „Szatila”, założonym dla palestyńskich uchodźców w 1949 roku. Przez lata zatarły się granice pomiędzy nimi i powszechnie nazywano je „obozami Sabra i Szatila”.




Od 1975 do 1990 roku w Libanie trwała wojna domowa. Jedną ze stron konfliktu była milicja znana jako „Falanga” – zbrojne ramię chrześcijańskiej partii Kataeb. Była ona sojusznikiem Izraela w walce z OWP.

OWP używała południowego Libanu jako bazy wypadowej przeciwko Izraelowi, a Izrael dokonywał odwetowych nalotów na pozycje OWP w Libanie. 6 czerwca 1982 Izrael zdecydował się na interwencję wojskową, wprowadzając 60 000 żołnierzy na terytorium Libanu. Interwencja ta została oficjalnie potępiona przez ONZ. Po dwóch miesiącach w wyniku działań USA podpisano zawieszenie broni, na mocy którego Liban miał pozostawać pod nadzorem sił międzynarodowych.

1 września oficjalnie zakończono wycofywanie sił OWP z okolic Bejrutu, co zapowiadało stabilizację sytuacji. Uległa ona jednak gwałtownemu pogorszeniu 14 września wskutek zamachu bombowego, w którym zginął Baszir al-Dżumajjil - nowo wybrany prezydent Libanu i jednocześnie lider Falangi. Zamach – jak się później okazało – został przeprowadzony przez prosyryjskiego bojówkarza, lecz o zabójstwo obwiniono początkowo OWP. W kilka godzin po zamachu Ariel Szaron zdecydował o ponownym wkroczeniu sił izraelskich do zachodniej (muzułmańskiej) części Bejrutu, łamiąc warunki ww. zawieszenia broni. Jako uzasadnienie tej decyzji Szaron przedstawił ocenę, jakoby w Bejrucie pozostało 2000-3000 "terrorystów" z OWP (według danych administracji amerykańskiej liczba pozostałych tam członków grup bojowych OWP była w rzeczywistości znikoma). Oddziały izraelskie otoczyły m.in. dwa obozy uchodźców palestyńskich: Sabra i Szatila.

Szaron i Rafael Eitan zezwolili członkom Falangi na wkroczenie do obozów pod pretekstem ujęcia ukrywających się tam bojowników OWP. 16 września 1982 o godzinie 18. falangiści weszli do obozów. Kierując się chęcią odwetu za zabójstwo Dżemajela w ciągu następnych 36-48 godzin dokonali oni masakry mieszkających tam Palestyńczyków.


https://marucha.wordpress.com/2012/09/20/sabra-i-szatila-niewygodna-rocznica/

Odpowiedź międzynarodowa

16 grudnia 1982 Zgromadzenie Ogólne ONZ potępiło masakrę i oficjalnie uznało ją za akt ludobójstwa. Żadne akcje narodowe ani międzynarodowe nie zostały nigdy przedsięwzięte przeciwko dowódcy Elie Hobeika, który zginął 20 lat później w wybuchu bomby w Bejrucie.

Masakra przyciągnęła uwagę mediów na całym świecie. Większość relacji skupiała się na roli Izraela. Włoscy pracownicy lotnisk zbojkotowali izraelską linię lotniczą El Al. W synagogach w Mediolanie i Rzymie podłożono bomby.


http://iran.salon24.pl/560434,jeden-przewodnik-al-nusra-w-damskie-burka

Tygodnik „Time” opublikował 21 lutego 1983 artykuł opisujący Szarona jako bezpośrednio odpowiedzialnego za masakrę.

Benny Morris w książce Israel’s Secret Wars napisał, że Izrael udostępnił buldożery do zakopywania ciał zamordowanych Palestyńczyków.

W szwedzko-francusko-niemiecko-libańskim filmie dokumentalnym Massaker (2005) sześciu byłych żołnierzy libańskich, którzy uczestniczyli w masakrze, zeznało, że Izrael bezpośrednio brał w niej udział. Jeden z nich stwierdził, że widział izraelski buldożer niszczący zamieszkany budynek wewnątrz obozu. Inny zeznał, że izraelscy żołnierze zaopatrzyli ich w materiały do zniszczenia ciał pozostawionych na ulicach.

W 2008 roku Ari Folman, jeden z żołnierzy izraelskich biorących udział w tych zajściach, zrealizował animowany film Walc z Baszirem, w którym podejmuje próbę odpowiedzi na pytanie o odpowiedzialność swoją i współtowarzyszy za masakrę. Film ten, utrzymany w konwencji dokumentu, zdobył Złoty Glob 2009 w kategorii najlepszy film zagraniczny, a także był nominowany do Oskara w tej samej kategorii.




Sabra i Szatila po masakrze

Zaraz po masakrze siły Izraela zaczęły opuszczać Bejrut. Ochronę obozów powierzono Włochom. Kiedy po kolejnych atakach na siły międzynarodowe Włochy wycofały swoich żołnierzy z Libanu, bezpieczeństwo obozów zostało przekazane oddziałom szyickiej milicji Amal.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Masakra nankińska 1937/38


Masakra trwała przez sześć tygodni po zajęciu Nankinu - ówczesnej stolicy Chin - przez Cesarską Armię Japońską 13 grudnia 1937 roku. Historycy nie są zgodni co do dokładnej liczby ofiar. Według większości źródeł Japończycy wymordowali w tym czasie 250-300 tys. chińskich cywilów i rozbrojonych żołnierzy. Ze względu na masowe gwałty i inne okrucieństwa na tle seksualnym, których dopuszczali się najeźdźcy, okres ten nazywany bywa również "gwałtem nankińskim". Międzynarodowy Trybunał Wojskowy dla Dalekiego Wschodu ustalił, że zgwałcono wtedy w mieście co najmniej 20 tys. kobiet, w tym staruszki i małe dziewczynki.

tekst z http://konflikty.wp.pl/kat,1020361,title,Chiny-obchodza-75-rocznice-masakry-nankinskiej,wid,15176445,wiadomosc.html?ticaid=112048




1. Jak do tego doszło?

Gdy w roku 1931 Japonia zajęła Mandżurię postanowiła utworzyć z niej marionetkowe państwo Mandżukuo, którego władcą został Puyi - ostatni cesarz Chin, jednak władzę rzeczywistą posiadały japońskie władze okupacyjne. Jeszcze przed zajęciem Mandżurii - w roku 1927 Kuomintang przeniósł siedzibę swojego rządu do Nankinu. W tym samym roku komuniści rozpoczęli zbrojne powstanie co doprowadziło do wybuchu wojny domowej. Japończycy wykorzystując zamieszanie polityczne mające miejsce w Chinach wkroczyli na ich terytorium po rzekomym incydencie na Moście Marco Polo 7 lipca 1937 roku. Tegoż dnia rozpoczęła się II Wojna Chińsko-Japońska. Nowoczesna armia japońska bez większego trudu zajmowała kolejne wielkie miasta chińskie na północy kraju. Szanghaj w trakcie oblężenia został niemalże całkowicie zniszczony wskutek nalotów. Ostatecznie miasto padło 11 listopada 1937, a wojska japońskie skierowały się na Nankin. Na początku grudnia 37` Japońska Armia Centralnych Chin pod dowództwem Iwane Matsui była już na przedmieściach Nankinu. 9 grudnia dowództwo japońskie zdecydowało się wystosować propozycję kapitulacji miasta w ciągu 24 godzin. Niestety - Japończycy nie otrzymali odpowiedzi i generał Iwane Matsui wydał rozkaz, by przypuścić zmasowany szturm na miasto. 12 grudnia broniące się jeszcze wojska chińskie wycofały się na drugi brzeg rzeki Jangcy, gdzie większość żołnierzy porzuciła broń i mundury i skryła się wśród cywilów. Jeszcze inni schronili się w MSB (Międzynarodowe Strefy Bezpieczeństwa). 13 grudnia Japończycy wkroczyli do Nankinu i rozpoczęło się jedno z największych ludobójstw jakich doświadczyła ludzkość.



2. Nankin - masowy grób.

 Przez 6 TYGODNI pijani, zdemoralizowani żołnierze japońscy siali terror, jednakże japońscy dowódcy nie mieli nic przeciwko temu. Po wkroczeniu do miasta w ciągu pierwszych trzech dni egzekucje były przeprowadzane na wyraźny rozkaz (dotyczy to jednak głównie żołnierzy chińskiej armii rządowej), jednak prawdziwe tragedie rozegrały się nieznacznie później. Według dokumentacji odtajnionej po wojnie ofiarami "egzekucji na rozkaz" padło aż 100 TYSIĘCY żołnierzy chińskich. Większość z żołnierzy została rozstrzelana nad brzegami rzeki Jangcy za pomocą broni palnej. Wrzucone do rzeki zwłoki płynęły z prądem aż do Szanghaju (wg. dokumentacji Japończycy uznali, iż będzie to "demoralizujące"...). Niestety to nie wojskowi byli najliczniejszą grupą poszkodowaną. Największe straty ponieśli cywile. Tych zginęło wg. niektórych źródeł aż do 350 tysięcy (są ludzie - choćby pewien francuski profesor - mówiący o "ledwie" 90 tysięcy ofiarach, jednak nie ma na to żadnych dowodów). Japończycy urządzali zawody polegające na ścinaniu głów samurajskim mieczem i dźganiu bagnetami - zwłok jak i żywych ludzi. "Żołnierze", żeby nie mówić mordercy - ćwiczyli w ten sposób pchnięcie bagnetem. Wiele ofiar zostało spalonych lub zakopanych żywcem. Japończycy dopuścili się do 80 tysięcy gwałtów. Większość chińskich kobiet stała się przedmiotem brutalnych gwałtów zbiorowych na oczach ich dzieci i mężów. Nie oszczędzono nawet małych dziewczynek(w wieku 5-13 lat), które po gwałtach palono żywcem lub wysyłano do domów publicznych gdzie dokonywano kolejnych gwałtów. Najgorszy los jednak czekał nastoletnie dziewczęta - te wg. odtajnionych dokumentów w `45 były gwałcone nie raz po 45 razy w ciągu doby, okaleczano je, kazano jeść odchody żołnierzy, po czym bito je do nieprzytomności, a dopiero następnie "okazywano im łaskę" i wysyłano do domów pociech (takich dziewcząt było do 20 tysięcy!). Japończycy rewidowali i okradali każdego przechodnia. Kto nie miał żadnych kosztowności, był po prostu zabijany. Włamania do mieszkań i obrabowywanie ich były na porządku dziennym. Miasto zostało doszczętnie splądrowane. Jedna trzecia zabudowań została zniszczona wskutek podkładanego przez Japończyków ognia. Tłoczący się na drogach miasta uchodźcy byli ostrzeliwani przez japońskie lotnictwo.

tekst z: http://world-of-tanks.eu/artykuly/-30--troche-historii-masakra-nankinska/


http://republicanchina.org/Nanking-massacre.htm 




„Masakra nankińska” i interpretacja tego wydarzenia wciąż kładzie się cieniem na relacje japońsko - chińskie. Niezrozumiały może wydawać się fakt, że Tokio czasem w ogóle zaprzecza istnieniu takiego faktu historycznego (a może zrozumiały, w końcu nieprzyznanie się leży w interesie Japonii), ale co ciekawe w ciągu ostatnich 70 lat sami Chińczycy różnie podchodzili do tego zdarzenia. W latach 1949 – 1976, kiedy u władzy był Mao Zedong, wydarzenie to ignorowano, a wszystko dlatego iż w latach 30tych, w okresie bratobójczej walki o władzę między Komunistyczną Partią Chin a Kuomintangiem, Nankin był stolicą Republiki Chińskiej (która po przegranej ostatecznie w 1949 roku przeniosła się na Tajwan).


tekst z: http://www.polska-azja.pl/2012/03/18/nankin-kosc-niezgody-miedzy-chinami-i-japonia/4










O tej masakrze opowiada film "Miasto życia i śmierci"




Film dokumentalny o Muzeum Masakry Nankińskiej




http://www.nj1937.org/english/massacre/more_massacre.asp

http://news.bbc.co.uk/2/hi/asia-pacific/223038.stm



piątek, 16 stycznia 2015

Wyzwolenie Warszawy - styczeń 1945

tekst:  Janusz Młynarski

http://www.polishexpress.co.uk/wyzwolenie-czy-wyzwolenie/



17 stycznia 1945
Tego właśnie dnia do morza ruin, które zostało po stolicy Polski, weszły oddziały I Armii Wojska Polskiego. Nie miały tu jednak zbyt wiele do roboty, walki mające na celu przejęcie miasta trwały tylko kilka godzin. Wszystko dlatego, że Niemcy w obawie przed okrążeniem ewakuowali z miasta większość oddziałów i sprzętu.



Defilada pośród ruin


Natomiast cała operacja warszawska rozpoczęła się 14 stycznia i trwała cztery dni. Wzięła w niej udział 1 Armia WP oraz oddziały Armii Czerwonej. Akcja ta była częścią wielkiej ofensywy rozpoczętej przez Armię Czerwoną jeszcze 12 stycznia 1945 r., a znana jest w historii II wojny światowej jako operacja wiślańsko-odrzańska. Oddziały radzieckie oskrzydliły siły niemieckie, a żołnierze 1 Armii Wojska Polskiego uderzyli bezpośrednio na Warszawę. Niemcy znaleźli się w kotle. Jak już się rzekło, w samej Warszawie oddziałów niemieckich było niewiele, ale doszło do kilku poważniejszych starć np. w Lasku Bielańskim, okolicach Dworca Głównego czy Alei Jerozolimskich. Dość intensywnie, choć krótko walczono również na Cytadeli. Wczesnym popołudniem w mieście nie było już ani jednego Niemca. Dwa dni później, tj. 19 stycznia, na uprzątniętych z ruin Alejach Jerozolimskich odbyła się defilada wojskowa, którą na zaimprowizowanej trybunie odbierali: Bolesław Bierut, Władysław Gomułka, Edward Osóbka-Morawski, gen. Michał Rola-Żymierski, gen. Stanisław Popławski, płk Marian Spychalski i radziecki marszałek Gieorgij Żukow.








Miasto zakazane

W obecnych czasach z określeniem „ wyzwolenie Warszawy” spotykamy się raczej rzadko. Między innymi dlatego, że na dobrą sprawę nie było właściwie czego wyzwalać – Warszawa w styczniu 1945 roku była wyludnionym, niekończącym się morzem ruin. Ponadto owo „wyzwolenie” było de facto początkiem nowej okupacji, tym razem sowieckiej. Nowy okupant zaczął szybko wprowadzać swoje porządki – wraz z oddziałami polskimi wkroczyli bowiem „krasnoarmiejcy” a z nimi NKWD.





 Z raportów, które słano do Moskwy wynika, że dwa dni po wyzwoleniu enkawudyści zorganizowali grupy „operacyjno-czekistowskie”, których celem było prześwietlanie wszystkich mieszkańców udających się na Pragę. Pełną parą pracowało również polskie Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, które wspólnie z NKWD wyłapywało akowców i innych członków niekomunistycznego podziemia. Jednak głównym celem było namierzenie kierownictwa Komendy Głównej AK, NSZ oraz partii politycznych. Po wkroczeniu wojsk radzieckich i polskich Warszawa stała się „miastem zakazanym” – władze zabroniły byłym mieszkańcom powrotu. Powodem owej decyzji był fakt, że nie było warunków do osiedlania się, ale przede wszystkim to, że miasto wymagało rozminowania, a jednak mimo to warszawiacy napływali coraz większymi falami. Choć brakowało mieszkań, żywności, energii elektrycznej i wody, w kilka dni po wyparciu Niemców, do Warszawy wróciło 12 tys. osób. Pod koniec 1945 r. liczba ta wzrosła dziesięciokrotnie.



Większość z powracających zdawała sobie sprawę z tego, że napotka zgliszcza, ale każdy się łudził, że jego dom akurat przetrwał. Mimo tego, że spotykało ich rozczarowanie, ludzie nie załamywali się, robili wszystko, by przystosować, to morze ruin do zamieszkania. Każdy nadający się do mieszkania fragment budynku, każda piwnica była natychmiast zasiedlana. Bardzo szybko rozkwitł handel, pojawiły się zaimprowizowane zakłady usługowe, a nawet kawiarnie, walutą było złoto lub dolary, ale najczęściej dochodziło do transakcji wymiennych.





Stolica miała powstać gdzie indziej

Jeśli spojrzymy na poniższe dane, przekonamy się jak heroicznego wysiłku, wręcz rzeczy niemożliwej dokonali warszawiacy dźwigając swoje miasto z ruin. Szacuje się, że straty wśród ludności Warszawy podczas II wojny światowej wyniosły 700- 800 tysięcy osób, w tym około 350 tys. Żydów i około 170 tys. poległych lub zamordowanych w powstaniu warszawskim. Jeśli chodzi o zasoby mieszkaniowe, straty wyniosły 72 procent, natomiast substancji przemysłowej – 90 procent, tyle samo utraciła Waraszawa obiektów przemysłowych i zabytkowych. Komuniści rozważali budowę nowej stolicy w zupełnie innym miejscu, ale hart ducha oraz determinacja warszawiaków była tak wielka, że musieli się przed taką siłą ugiąć.



Polityka Stalina przypieczętowała hitlerowski plan zagłady Warszawy. Sowieckie „wyzwolenie” stolicy 17 stycznia 1945 r. było polityczną i militarną fikcją. Powojenne komunistyczne władze już od pierwszych miesięcy swojego urzędowania w Warszawie rozpoczęły utrwalanie sowieckiego mitu wyzwolenia Warszawy. W okresie PRL każdorazowo 17 stycznia był obchodzony jako Dzień Wyzwolenia Warszawy, a komunistyczna propaganda utrzymywała, że wojska radzieckie położyły wielkie zasługi dla miasta.



poniedziałek, 3 lutego 2014

Nigeria 1966-1970

Nigeria, państwo leżące w zachodniej Afryce w 1901 roku stało się protektoratem brytyjskim. W 1914 cały obszar był formalnie zjednoczony jako "Kolonia i Protektorat Nigerii". Administracyjnie był on podzielony na prowincje północne i południowe oraz kolonię Lagos. Prowincje południowe poddawały się o wiele szybciej niż północne wpływom Zachodu w dziedzinach takich jak edukacja czy nowoczesna gospodarka. Skutki takiego rozwoju kraju dają się dostrzec do dziś. 
http://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_Nigerii


http://www.afriquessor.com/nigeria-the-untold-story-of-biafra-war/?lang=en

Po drugiej wojnie światowej rosło poczucie tożsamości narodowej Nigeryjczyków i chęć uzyskania niepodległości. Presja wywierana na Wielką Brytanię skłoniła ją do nadania Nigerii początkowo autonomii a później pełnej niepodległości, którą otrzymała w 1960 roku. Państwo to stało się największym pod względem liczby ludności oraz jednym z największych pod względem obszaru państw Afryki.



http://curiosando708090.altervista.org/repubblica-del-biafra-19671970/

Zamieszkiwało go wiele plemion i grup etnicznych, wyznających różne religie. Na północy przeważali wyznawcy islamu na wschodzie i południu wyznawcy religii animistycznych oraz w mniejszym stopniu chrześcijaństwa. Taka mozaika etniczno-religijna musiała doprowadzić do konfliktów.


http://www.afriquessor.com/nigeria-the-untold-story-of-biafra-war/?lang=en


 Od początku niepodległości dominowali przedstawiciele najliczniejszego plemienia Hausa z północy, wyznawcy islamu. Wschód kraju zamieszkiwali Ibo, a zachód Joruba. Aby stonować wybuch konfliktów międzyplemiennych, od 1960 r. premierem był Abukabar Bulewa z plemienia Hausa, a prezydentem Nnamadi Azikive z plemienia Ibo.


http://whoismskemi.blogspot.com/2011/11/kemi-is-getting-eaten-alive-by-her.html

15 stycznia 1966 r. doszło do wojskowego zamachu stanu, a prezydentem został gen. Johnson Ironisi z plemienia Ibo. Zależało mu na utrzymaniu w jedności federalnego państwa. W lipcu 1966 r. doszło do kolejnego zamachu wojskowego, podczas którego zginął Ironisi, a władzę objął gen. Jakubu Gowon z plemienia Hausa.



http://www.igbofocus.co.uk/NIGERIA-S_CIVIL_WAR-_HATE-_HUN/nigeria-s_civil_war-_hate-_hunger_and_the_will_to_survive.html


Na północy doszło do zamieszek, których ofiarą stali się członkowie plemienia Ibo. Rozpoczął się exodus tysięcy ludzi na wschód.


  
http://www.igbofocus.co.uk/The_Biafra/How_Many_Biafran_Children_Died/how_many_biafran_children_died.html
31 maja 1967 r. płk. Odumegvu Ojukwu będący gubernatorem wschodniego regionu zameszkałego głównie przez plemię Ibo ogłosił niepodległość, co oznaczało secesję wschodniego regionu Nigerii - Biafry.  Pułkownik Ojukwu kierował się głównie interesami plemienia Ibo.  Doszedł do wniosku, że Ibowie będą bezpieczni tylko we własnym, niepodległym państwie.


http://pl.wikipedia.org/wiki/Biafra


http://www.nigeriaintel.com/2012/10/04/the-genocidal-biafran-war-still-haunts-nigeria/


Wojna trwała dwa i pół roku. Pociągnęła za sobą setki tysięcy ofiar nie tylko działań wojennych, ale także chorób i głodu. Armia federalna była popierana przez Wlk. Brytanię, a dostawy broni pochodziły z Wlk. Brytanii i ZSRR. Biafrę popierała grupa państw afrykańskich oraz Francja. W rezultacie totalnej wojny secesjonistyczna republika zmuszona została do poddania się. 


http://www.theguardian.com/books/booksblog/2009/oct/12/book-club-half-yellow-sun
Hulton-Deutsch Collection/ Corbis



Przedstawiciele rządu federalnego obiecali, że nie będą stosowane represje i dojdzie do pojednania narodowego. Słowa dotrzymano, jednakże po tej wojnie Nigeria w praktyce cały czas jest rządzona przez kolejne ekipy dyktatorów wojskowych.


http://moodle.davidson.edu/moodle2/mod/wiki/view.php?id=43938


Porozumienie o zakończeniu wojny domowej w Nigerii podpisano 12 stycznia 1970 r. Ocenia się, że w trakcie konfliktu zginęło około miliona osób, w tym w dużej części dzieci, głównie na skutek klęski głodu powstałej w wyniku blokady ekonomicznej oraz destrukcji życia rolniczego regionu. Oficjalne władze Nigerii za głównych winowajców klęski głodu uważały przywódców rebelii. 


http://beegeagle.wordpress.com/2010/07/28/nigerian-civil-warfrance-backed-biafra-to-the-hilt/


Ujawnione w 2012 roku przez Departament Stanu Stanów Zjednoczonych dokumenty wskazują na to, że przywódca rządu Nigerii Yakubu Gowon nie zgadzał się na pomoc żywnościową dostarczaną korytarzem lotniczym przez Czerwony Krzyż. Z kolei przywódcy Biafry nie chcieli zgodzić się na pomoc dostarczaną drogą lądową gdyż obawiali się, że żywność będzie zatruta. W opublikowanych również w 2012 r. przez nigeryjskiego pisarza Chinua Achebe wspomnieniach o biafrańskiej wojnie przytoczone zostało stanowisko ówczesnego ministra finansów Nigerii Obafemi Awolowo: „Wszystko jest uczciwe w wojnie, a głód jest jedną z broni wojny. Nie rozumiem, dlaczego mamy karmić naszych wrogów, aby mogli walczyć bardziej zażarcie"
http://pl.wikipedia.org/wiki/Biafra


http://www.liberation.fr/photographie/2013/10/18/maintenant-il-faut-en-plus-s-inquieter-des-kidnappings_940716